sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział II

Ja nie wierzę... Naprawdę, nie wierzę. Skąd on się w ogóle tu wziął? I czy właśnie uratował mnie przed tamtym człowiekiem? No nieźle... Naprawdę mnie wystraszył i przez to wszystko serce waliło mi jak oszalałe i nie chciało się uspokoić. Nie specjalnie wiedziałam co powinnam w tej chwili zrobić, a że nie pozwolił mi się ruszyć ani odzywać to po prostu go posłuchałam. Zresztą i tak ciągle mnie trzymał jak wcześniej, więc nie wiele miałam do gadania. Co prawda miałam w pewnej chwili ochotę żeby zwyczajnie mu się wyrwać, ale on był za silny więc nawet jakbym chciała, nie miałabym żadnych szans. Kątem oka po prostu obserwowałam jego ruchy i to z jakim skupieniem patrzył na drogę. Nagle jak gdyby nigdy nic wciągnął mnie głębiej w cień i wtedy zrozumiałam co było tego powodem. Ten człowiek, który wcześniej za mną szedł właśnie teraz kierował się drogą tuż obok. Nie miał już w ręku noża, więc zapewne zauważył że mnie zgubił. Gdyby nie Castiel byłabym już pewnie martwa... Szczerze, to naprawdę odetchnęłam. Jakby nie patrzeć ten chłopak uratował mi właśnie życie.
Staliśmy tak jeszcze przez chwilę czekając aż ten mężczyzna się oddali, aż wreszcie czerwonowłosy odsunął rękę od moich ust i pozwolił mi na spokojnie wziąć oddech. Zaraz też uwolnił z uścisku mój nadgarstek więc odsunęłam się od niego o krok i głęboko odetchnęłam. Dopiero teraz obróciłam się w jego stronę i popatrzyłam w jego szare, przenikliwe oczy. Cas skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o ścianę budynku. Chyba oczekiwali, że się odezwę, problem w tym, że jak kompletnie nie miałam pojęcia co mogę z siebie wydusić.
- Skąd... Skąd się tu wziąłeś? - w końcu zdobyłam się żeby cokolwiek powiedzieć. Starałam się jakoś ogarnąć to wszystko, ale to nie było takie łatwe... W końcu chwilę temu byłam jeszcze zwierzyną łowną.
- Tch... Nie ma za co. - powiedział z ironią w głosie. No tak, racja. Chyba powinnam mu podziękować... Tylko że nie wiedziałam kompletnie jak się za to zabrać. - A ty co dziewczynko, nie wiesz że już po dobranocce? Powinnaś już dawno spać a nie szlajać się gdzie popadnie... - rzucił. Zupełnie zaniemówiłam i nie potrafiłam nic mu odpowiedzieć, a przynajmniej na początku.
- Powiedział ten dorosły... - mruknęłam tym samym tonem co i on, ale od razu ugryzłam się w język.
- No ładnie, ładnie. Ktoś tu się stawia, co? - zapytał a na jego twarz wrócił ten typowy, cwany uśmieszek. Nagle się do mnie zbliżył i założył mi kosmyk włosów za ucho. A ja tylko stałam. Stałam i patrzyłam w jego szare oczy nie mając pojęcia co mam zrobić.
- Uch.... Ja... Muszę już wracać i w ogóle. - powiedziałam spokojnie i odsunęłam się o krok po raz kolejny. Na moje nieszczęście to przejście było na tyle wąskie, że wpadłam na ścianę budynku. Szybko jednak się ogarnęłam i wydostałam się stamtąd. Od razu odetchnęłam i rozglądając się na wszystkie strony ruszyłam w kierunku domu. Na całe szczęście tamten człowiek zniknął, więc raczej byłam bezpieczna. Mimo to po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za kołnierz.
- Nigdzie nie idziesz, a przynajmniej nie sama. Jak znowu ktoś za tobą polezie to sobie nie poradzisz. - usłyszałam głos Castiela. Zamrugałam powiekami, ale nie śmiałam zaprzeczyć, ani się zbuntować. Chyba chciał mi przez to przekazać że ma zamiar mnie odprowadzić, ale zrobił to bardziej po swojemu. Właściwie, to mi to nie przeszkadzało. To miło z jego strony, że nie chce żeby znów mnie ktoś napadł.
- Ja sobie nie poradzę? Może nie wyglądam ale umiem porządnie walnąć jak trzeba. - zaśmiałam się pod nosem. Chyba nie mogłam się powstrzymać żeby to powiedzieć.
- Dobra, dawaj pokaż co potrafisz. - zaśmiał się kpiąco. Stanął przede mną i rozłożył ręce chcąc mi przekazać żebym uderzała gdzie chcę. Przyjrzałam mu się przekręcając głowę na bok. Naprawdę rozważałam, żeby mu przyłożyć. A skoro sam tego chciał... Z początku po prostu stałam zwyczajnie na niego patrząc. Wsunęłam dłonie do kieszeni spodenek. W końcu, kiedy zauważyłam że na nowo zaczął się śmiać i już miał coś powiedzieć po prostu kopnęłam go mocno między nogi. Chłopak chyba wcale się tego nie spodziewał i mimowolnie się pochylił. Znów chciał się odezwać, ale zrobiłam to pierwsza.
- Pff... Ciesz się że nie mam glanów. Dopiero wtedy by bolało. - powiedziałam z nutą kpiny w głosie. Dostrzegłam że zaczął na nowo śmiać się pod nosem. Chyba był w dobrym humorze. W zbyt dobrym humorze. Ostatecznie obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu. Mimo wszystko dobrze wiedziałam, że Cas idzie za mną. I tak chyba wolał mnie odprowadzić, ale to było miłe z jego strony jakby nie patrzeć. Dopiero teraz do mnie dotarło że właśnie mu przywaliłam i to już na początku znajomości... Świetnie, brawo ja. Ale szczerze, to chyba mu się należało za takie nabijanie się że mnie...
W końcu udało mu się mnie dogonić, ale reszta drogi minęła nam w ciszy. Zwłaszcza przez fakt, że nie do końca wiedziałam co mogę mu powiedzieć. Ale nie sądzę żeby był na mnie zły czy coś w tym rodzaju. Po prostu chyba zaskoczył go fakt, że faktycznie byłam w stanie go zwyczajnie walnąć. Gdy dotarliśmy pod mój dom i już stałam przy drzwiach z kluczem Castiel podszedł do mnie i staną za mną. Momentalnie poczułam jego oddech na karku, więc z pewnością musiał się pochylić.
- Do zobaczenia jutro... Wtedy się policzymy - powiedział cicho i zaśmiał się po czym odsunął. To trochę zabrzmiało jak groźba, ale nic nie odpowiedziałam. Otworzyłam drzwi, ale wchodząc do domu obejrzałam się jeszcze na krótką chwilę. Castiel był już dość daleko i chyba szedł już do siebie. A może nie? A kto go tam wie... Westchnęłam cicho i ostatecznie zniknęłam za drzwiami. Od razu zdjęłam buty rzucając je gdzieś w kąt i pognałam na górę do swojego pokoju. Rodziców chyba jeszcze nie było, zresztą nie specjalnie mnie to obchodzi. Nie miałam siły żeby o nich teraz myśleć. Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam w poduszkę. Nie rozumiem tu czegoś... Dlaczego spodobał mi się ktoś taki? Zapewne mnie wykorzysta, tak jak mówiła Roza, a nie chcę tego. Potrzebuję kogoś kto będzie obok cały czas. A zresztą, ten związek i tak nie miałby prawa istnieć. Z pewnością kogoś sobie znajdę.... Prawda? Oby. Na ten moment niestety moje myśli utknęły przy Castielu i zapewne tak prędko się ich bie pozbędę... Zwłaszcza przez to co się dzisiaj wydarzyło, a było tego sporo. Dużo różnych emocji, niekoniecznie złych i niekoniecznie tych dobrych. Wszystko zmieszało się ze sobą... Obym tylko dożyła jutra. Na samą myśl o tym zaśmiałam się cicho. To z pewnością nie będzie łatwa noc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz