***
Ranek minął mi spokojniej niż zazwyczaj. Przyznaję bez bicia, że dziś przyszłam ubrana mniej... Wyzywająco? Niż wczoraj, z czego Nat był widocznie zadowolony bo uśmiechał się do mnie przyjacielsko. Tak, ten jego uśmiech był naprawdę uroczy i kojący. Niedziwne, że większość osób w szkole go tak lubi... No może oprócz Castiela. Kilka pierwszych lekcji upłynęło mi dość szybko, ale co mnie zdziwiło, a może jednak nie, Cas nie pojawił się w szkole. A właściwie to szkoda, bo miałam w planach mu podziękować. Może jeszcze przyjdzie... Albo po prostu zapytam się Lysandra. Roza mówiła, że jest dobrym kumplem Castiela więc może on będzie wiedzieć gdzie się szwęda i czy w ogóle dziś przyjdzie. Zaczęłam krążyć po korytarzu w poszukiwaniu chłopaka, ale szczerze, to ciężko było go nie przeoczyć. W końcu nikt poza nim w tej szkole nie nosił ubrań w wiktoriańskim stylu, a nawet jeśli to jego oczy i włosy na tyle się wyróżniały, że łatwo było go zauważyć. Siedział na klatce schodowej opierając się o ścianę i pisał coś w notatniku. Od Rozali dowiedziałam się jeszcze jednej rzeczy - mają z Casem zespół. Podobno Lysander ślicznie śpiewa i szczerze to chciałabym kiedyś to usłyszeć. Tak samo zresztą, jak grę Castiela. Ogólnie byłam bardzo związana z muzyką, dlatego automatycznie ciągnęło mnie do takich rzeczy. Od razu podeszłam do chłopaka, ale wyglądał na bardzo skupionego tym co robił dlatego po prostu usiadłam obok. Co prawda ciekawiły mnie jego teksty, ale nie chciałam mu zaglądać przez ramię. Z pewnością tego nie lubił, dlatego postanowiłam, że po prostu poczekam aż sam mnie zauważy. W końcu przypadkiem jednak trąciłam go w ramię gdy szukałam czegoś w torbie i wtedy wzdrygnął się i na mnie spojrzał. Od razu zauważyłam jego zdezorientowany wzrok.
- Wybacz... Nie chciałam ci przeszkadzać. - powiedziałam spokojnie. Miałam nadzieję że się na mnie nie zezłości.
- Uh... Nie szkodzi. - rzucił w końcu i wrócił do pisania.
- Czekaj! Nic nie pisz! - zerwałam się od razu z miejsca i stanęłam przed nim. No cóż, nie chciałam żeby przerywał, ale przecież nie mogłam tak czekać. Chłopak ponownie spojrzał na mnie pytająco. - No ten... Przepraszam że tak ci przerywam, ale chciałam spytać czy wiesz gdzie jest Castiel... - mruknęłam już spokojniej. Chłopak zamyślił się na chwilę.
- Został dziś w domu. A masz do niego jakąś sprawę? Bo mogę mu przekazać... - powiedział.
- Niee... Nie trzeba. Właściwie to chciałam mu za coś podziękować i spytać o jedną rzecz, ale ciężko tak jak się nie rozmawia z kimś w cztery oczy, poza tym nie chcę żebyś się poczuł wykorzystywany.
- Nie, spokojnie... - zaśmiał się pod nosem. - Ale rozumiem, że to po prostu wymaga zwykłej rozmowy w cztery oczy, nie telefonu ani wiadomości... - Przytaknęłam z uśmiechem na to co powiedział. Chyba zrozumiał o co mi chodzi. - Wiesz, wybieram się dziś do niego po lekcjach. Jeśli chcesz, to możesz przejść się ze mną. - powiedział i uśmiechnął się lekko. Szczerze to nie spodziewałam się takiej miłej propozycji. Zdrowy rozsądek jednak podpowiadał mi, żeby to rozważyć, jednak zignorowałam to i przytaknęłam.
- Dzięki wielkie. - Posłałam mu szeroki uśmiech. - W takim razie do zobaczenia po lekcjach. - powiedziałam i pomachałam jeszcze do niego gdy odchodziłam, ale on już był w swoim świecie. Co za uroczy chłopak, naprawdę miły. Naprawdę ciekawi mnie o czym są jego piosenki...
***
Reszta czasu spędzonego w szkole upłynęła mi na rozmyślaniu co powinnam powiedzieć Castielowi kiedy się z nim zobaczę. Pewnie mnie wyśmieje, że przychodzę do niego z taką głupotą. Eh... Trzeba to będzie szybko załatwić i mam nadzieję, że nie będę tego żałować.
***
Po lekcjach wpadłam na Nathaniela. On sam jeszcze nie zbierał się do domu co mnie zaciekawiło. No cóż, to pewnie przez obowiązki musiał tu tyle siedzieć, ale zdawało się, że jemu to niespecjalnie przeszkadzało.
- Byłem tak zabiegany, że nie zdążyłem ci powiedzieć, że ślicznie wyglądasz. - powiedział swoim ciepłym głosem. Moje policzki automatycznie lekko się zaróżowiły. Spojrzałam na swoją luźną, fioletową sukienkę sięgającą nieco nad kolana.
- Dzięki... - powiedziałam, a on tylko uśmiechnął się do mnie przyjacielsko i wrócił do pracy. Cieszyłam się słysząc ten komplement, to było naprawdę miłe uczucie. Ja natomiast skierowałam się za szkołę, gdzie ujrzałam Lysandra, co dziwne nie czekał na mnie tylko szedł w stronę bramy. Czyżby zapomniał? Od razu go dogoniłam i lekko szturchnęłam w ramię wyrywając go z zamyślenia.
- Hej, zapomniałeś o mnie? - zapytałam z uśmiechem. On za to zamrugał powiekami patrząc na mnie nieco zaskoczony. Po chwili jednak przypomniał sobie, że przecież miałam znim iiść do Casa.
- Ah, wybacz. Zupełnie wyleciało mi z głowy...
- Nie ma sprawy, każdemu się zdarza.
Chłopak posłał mi ciepły uśmiech. Reszta drogi minęła spokojnie, a że jego kumpel nie mieszkał daleko to i szybko zleciało. Rozmawialiśmy o wszystkim co tylko nam przyszło do głowy, ale zauważyłam, że Lys i tak chodzi z głową w chmurach. Ciekawa jestem co czym tam sobie tak myśli. W końcu znaleźliśmy się pod drzwiami całkiem dużego domu. Lysander zapukał do drzwi. Najpierw raz, potem kolejny, ale nikt nie otworzył. W końcu zadzwonił dzwonkiem i po paru chwilach usłyszeliśmy jak ktoś otwiera drzwi. Przed nami stał zaspany Castiel. Chyba musiał się zdrzemnąć i w dodatku nie obudzić w zbyt dobrym humorze. Spojrzał na kumpla, a potem na mnie, ale nic nie powiedział tylko wpuścił nas do środka i wrócił do swojego pokoju rzucając się z powrotem na łóżko. Jaki gościnny... Ruszyliśmy za nim. Na ścianach były porozwieszane różne plakaty, gdzieś w kącie na stojaku była jego gitara i wzmacniacze. Ogólnie było to całkiem spore pomieszczenie. Było tam biurko, na którym było mnóstwo sprawnych i już nie zdolnych do użytku przedmiotów, dwie czarne pufy oraz stolik do kawy, drzwi do garderoby, kilka półek, telewizor i całkiem spore łóżko. Bałagan był tu trochę większy niż w reszcie domu, ale wcale nie taki spory jak można się było spodziewać. Okna były zasłonięte szarymi roletami, więc pomieszczenie wyglądało na ogólnie ciemne, ale to tylko kwestia ich odsłonięcia, pewnie wtedy zrobiłoby się o wiele jaśniej.
- Czego chcecie... Nie dacie się człowiekowi wyspać... - warknął chłopak przecierając twarz dłonią. Lysander wtedy spojrzał na mnie i uśmiechnął się porozumiewawczo po czym wyszedł z pokoju. To miło z jego strony, że zrozumiał że chciałabym pogadać z nim sama. Podeszłam do łóżka i usiadłam na brzegu.
- Uhm... Castiel... - mruknęłam cicho.
- Czego... - Cały czas miał ten nieprzyjemny ton głosu. Poza tym nawet na mnie nie patrzył, chyba był w złym humorze. Obrócił się do mnie plecami.
- Chciałam... Chciałam ci tylko podziękować za wczoraj. - powiedziałam niepewnie. W tamtym momencie chłopak zamarł i z początku wcale się nie odezwał.
- Jakbyś nie łaziła na zewnątrz o takiej godzinie to nie byłoby całego problemu. - rzucił, ale jego głos był nieco łagodniejszy niż wcześniej, czyli przyjął podziękowanie. No i to najważniejsze.
- Dobra, to ja już się będę zbiera... - nie dał mi dokończyć bo w jednej chwili chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do siebie. Innymi słowy teraz leżałam na nim przez co momentalnie się zarumieniłam.
- A kto powiedział, że cię wypuszczę? Przecież mówiłem ci wczoraj, że się policzymy... - zaśmiał się pod nosem. Ja natomiast nie umiałam wydusić z siebie ani słowa. - Poza tym chyba wisisz mi jakąś przysługę prawda?
W tej chwili się opamiętałam i spojrzałam na niego z oburzeniem.
- No nie wierzę. Czyli zrobiłeś to po to żeby mieć dłużnika? - rzuciłam. - Dobra, koniec tego dobrego, wracam do domu. - powiedziałam i spróbowałam się podnieść, ale natychmiast przewrócił mnie na plecy i przygwoździł do materaca. Nie mogłam się ruszyć, ani tym bardziej się odezwać. Czy on mnie prowokuje? Cholera... Roza miała rację, chce mnie owinąć w okół palca i wykorzystać... A może on po prostu taki jest i tyle? W tamtej chwili sama nie wiedziałam co myśleć, bo byłam zbyt zawstydzona. Castiel mocno zaciskał ręce na moich nadgarstkach przez co nawet nie mogłam się wyrwać.
- Czego chcecie... Nie dacie się człowiekowi wyspać... - warknął chłopak przecierając twarz dłonią. Lysander wtedy spojrzał na mnie i uśmiechnął się porozumiewawczo po czym wyszedł z pokoju. To miło z jego strony, że zrozumiał że chciałabym pogadać z nim sama. Podeszłam do łóżka i usiadłam na brzegu.
- Uhm... Castiel... - mruknęłam cicho.
- Czego... - Cały czas miał ten nieprzyjemny ton głosu. Poza tym nawet na mnie nie patrzył, chyba był w złym humorze. Obrócił się do mnie plecami.
- Chciałam... Chciałam ci tylko podziękować za wczoraj. - powiedziałam niepewnie. W tamtym momencie chłopak zamarł i z początku wcale się nie odezwał.
- Jakbyś nie łaziła na zewnątrz o takiej godzinie to nie byłoby całego problemu. - rzucił, ale jego głos był nieco łagodniejszy niż wcześniej, czyli przyjął podziękowanie. No i to najważniejsze.
- Dobra, to ja już się będę zbiera... - nie dał mi dokończyć bo w jednej chwili chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do siebie. Innymi słowy teraz leżałam na nim przez co momentalnie się zarumieniłam.
- A kto powiedział, że cię wypuszczę? Przecież mówiłem ci wczoraj, że się policzymy... - zaśmiał się pod nosem. Ja natomiast nie umiałam wydusić z siebie ani słowa. - Poza tym chyba wisisz mi jakąś przysługę prawda?
W tej chwili się opamiętałam i spojrzałam na niego z oburzeniem.
- No nie wierzę. Czyli zrobiłeś to po to żeby mieć dłużnika? - rzuciłam. - Dobra, koniec tego dobrego, wracam do domu. - powiedziałam i spróbowałam się podnieść, ale natychmiast przewrócił mnie na plecy i przygwoździł do materaca. Nie mogłam się ruszyć, ani tym bardziej się odezwać. Czy on mnie prowokuje? Cholera... Roza miała rację, chce mnie owinąć w okół palca i wykorzystać... A może on po prostu taki jest i tyle? W tamtej chwili sama nie wiedziałam co myśleć, bo byłam zbyt zawstydzona. Castiel mocno zaciskał ręce na moich nadgarstkach przez co nawet nie mogłam się wyrwać.
- Cas... Puść... - mruknęłam lekko drżącym głosem. Musiał się złościć za to jak go wczoraj potraktowałam.
- Tch... A gdzie ci się tak spieszy, co? - Gdy usłyszałam to pytanie wzięłam głęboki wdech.
- Muszę wracać. - powiedziałam już nieco pewniej, ale wtedy poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi.
- Nigdzie nie pójdziesz. - mruknął i lekko musnął ustami mój obojczyk. To było... Przyjemne? Może trochę... Zacisnęłam mocno powieki i odchyliłam głowę na bok, żeby nie patrzył na moje zarumienione policzki.
- Przestań... - wymamrotałam, ale nie zareagował na moje słowa. Na nowo przylgnął ustami w tamtym miejscu tylko że teraz zaczął mi robić tam malinkę. Dobra, dość. Tego już było za wiele. Zaczęłam się szarpać. Tak bardzo chciałam żeby mnie puścił i zostawił w spokoju. - Castiel... Dosyć. - powiedziałam stanowczo i spróbowałam go odepchnąć. Chłopak spojrzał na mnie lekko wkurzonym, ale i zaskoczonym wzrokiem. Co jest, czy on miał mnie za jakąś łatwą laskę? Wypraszam sobie przepraszam bardzo... Kiedy tak patrzył na mnie zdezorientowany zdążyłam się wyrwać. Wygramoliłam się spod niego i zeskoczyłam z łóżka. Od razu bez wahania wzięłam swoją torbę i pobiegłam do drzwi. Zanim jednak dobiegłam do wyjścia z domu ktoś złapał mnie za ramię.
- Puszczaj mnie! - zawołałam myśląc że to nie kto inny jak Cas i starałam się wyrwać. Znowu...
- Poczekaj... - usłyszałam ciepły głos Lysandra i zatrzymałam się. Popatrzyłam na niego. - Co się stało? Castiel coś ci zrobił?
- Nie... Ja... Muszę już wracać... - wyjąkałam. Chłopak natomiast po chwili pogłaskał mnie po policzku, założył mi kosmyk włosów za ucho i lekko się uśmiechnął.
- Nie przejmuj się, on taki już jest. Nie zrobiłby ci nic wbrew twojej woli... Wiem to, znam go za długo. - odparł cicho. Jego dotyk i głos był jakoś tak... Magicznie uspokajający. Ten chłopak był zupełnie inny niż Castiel. Taki spokojny i miły. A jego słowa... Może i miał rację? Nie wiem, sama nie wiem co powinnam teraz myśleć. Stałam tak chwilę i patrzyłam na niego zaszklonym wzrokiem po czym westchnęłam.
- Ja... Naprawdę muszę już iść. - powiedziałam, a chłopak od razu mnie puścił i pozwolił żebym już poszła. - Dzięki... - rzuciłam jeszcze i po chwili zniknęłam za drzwiami nie oglądając się za siebie.
- Puszczaj mnie! - zawołałam myśląc że to nie kto inny jak Cas i starałam się wyrwać. Znowu...
- Poczekaj... - usłyszałam ciepły głos Lysandra i zatrzymałam się. Popatrzyłam na niego. - Co się stało? Castiel coś ci zrobił?
- Nie... Ja... Muszę już wracać... - wyjąkałam. Chłopak natomiast po chwili pogłaskał mnie po policzku, założył mi kosmyk włosów za ucho i lekko się uśmiechnął.
- Nie przejmuj się, on taki już jest. Nie zrobiłby ci nic wbrew twojej woli... Wiem to, znam go za długo. - odparł cicho. Jego dotyk i głos był jakoś tak... Magicznie uspokajający. Ten chłopak był zupełnie inny niż Castiel. Taki spokojny i miły. A jego słowa... Może i miał rację? Nie wiem, sama nie wiem co powinnam teraz myśleć. Stałam tak chwilę i patrzyłam na niego zaszklonym wzrokiem po czym westchnęłam.
- Ja... Naprawdę muszę już iść. - powiedziałam, a chłopak od razu mnie puścił i pozwolił żebym już poszła. - Dzięki... - rzuciłam jeszcze i po chwili zniknęłam za drzwiami nie oglądając się za siebie.