sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział III

Gdy leżałam już w łóżku, umyta, przebrana i ogarnięta dopiero wtedy zaczęłam zdawać sobie sprawę co się dzisiaj stało. Castiel, chłopak, który wygląda na gbura, który wszystkich traktuje z góry naprawdę uratował mi życie. Zrozumiałam też jedną rzecz, to jak bardzo ten chłopak mnie pociągał i że zauroczyłam się w nim. Zapewne z czasem mi przejdzie, z uwagi na sytuację i to co zrobił. Mimo że wszyscy mnie uprzedzali co do jego osoby, to może on nie jest jednak taki zły jak się wydaje? W prawdzie to tylko pozory, ale może jednak to co mówiła Roza jest prawdą? Sama nie wiedziałam, co mam myśleć. Pewnie przekonam się z czasem... Chwila minęła mi na takich rozmyślaniach, aż w końcu udało mi się spokojnie zapaść w sen...

***

Ranek minął mi spokojniej niż zazwyczaj. Przyznaję bez bicia, że dziś przyszłam ubrana mniej... Wyzywająco? Niż wczoraj, z czego Nat był widocznie zadowolony bo uśmiechał się do mnie przyjacielsko. Tak, ten jego uśmiech był naprawdę uroczy i kojący. Niedziwne, że większość osób w szkole go tak lubi... No może oprócz Castiela. Kilka pierwszych lekcji upłynęło mi dość szybko, ale co mnie zdziwiło, a może jednak nie, Cas nie pojawił się w szkole. A właściwie to szkoda, bo miałam w planach mu podziękować. Może jeszcze przyjdzie... Albo po prostu zapytam się Lysandra. Roza mówiła, że jest dobrym kumplem Castiela więc może on będzie wiedzieć gdzie się szwęda i czy w ogóle dziś przyjdzie. Zaczęłam krążyć po korytarzu w poszukiwaniu chłopaka, ale szczerze, to ciężko było go nie przeoczyć. W końcu nikt poza nim w tej szkole nie nosił ubrań w wiktoriańskim stylu, a nawet jeśli to jego oczy i włosy na tyle się wyróżniały, że łatwo było go zauważyć. Siedział na klatce schodowej opierając się o ścianę i pisał coś w notatniku. Od Rozali dowiedziałam się jeszcze jednej rzeczy - mają z Casem zespół. Podobno Lysander ślicznie śpiewa i szczerze to chciałabym kiedyś to usłyszeć. Tak samo zresztą, jak grę Castiela. Ogólnie byłam bardzo związana z muzyką, dlatego automatycznie ciągnęło mnie do takich rzeczy. Od razu podeszłam do chłopaka, ale wyglądał na bardzo skupionego tym co robił dlatego po prostu usiadłam obok. Co prawda ciekawiły mnie jego teksty, ale nie chciałam mu zaglądać przez ramię. Z pewnością tego nie lubił, dlatego postanowiłam, że po prostu poczekam aż sam mnie zauważy. W końcu przypadkiem jednak trąciłam go w ramię gdy szukałam czegoś w torbie i wtedy wzdrygnął się i na mnie spojrzał. Od razu zauważyłam jego zdezorientowany wzrok.
- Wybacz... Nie chciałam ci przeszkadzać. - powiedziałam spokojnie. Miałam nadzieję że się na mnie nie zezłości.
- Uh... Nie szkodzi. - rzucił w końcu i wrócił do pisania. 
- Czekaj! Nic nie pisz! - zerwałam się od razu z miejsca i stanęłam przed nim. No cóż, nie chciałam żeby przerywał, ale przecież nie mogłam tak czekać. Chłopak ponownie spojrzał na mnie pytająco. - No ten... Przepraszam że tak ci przerywam, ale chciałam spytać czy wiesz gdzie jest Castiel... - mruknęłam już spokojniej. Chłopak zamyślił się na chwilę.
- Został dziś w domu. A masz do niego jakąś sprawę? Bo mogę mu przekazać... - powiedział.
- Niee... Nie trzeba. Właściwie to chciałam mu za coś podziękować i spytać o jedną rzecz, ale ciężko tak jak się nie rozmawia z kimś w cztery oczy, poza tym nie chcę żebyś się poczuł wykorzystywany.
- Nie, spokojnie... - zaśmiał się pod nosem. - Ale rozumiem, że to po prostu wymaga zwykłej rozmowy w cztery oczy, nie telefonu ani wiadomości... - Przytaknęłam z uśmiechem na to co powiedział. Chyba zrozumiał o co mi chodzi. - Wiesz, wybieram się dziś do niego po lekcjach. Jeśli chcesz, to możesz przejść się ze mną. - powiedział i uśmiechnął się lekko. Szczerze to nie spodziewałam się takiej miłej propozycji. Zdrowy rozsądek jednak podpowiadał mi, żeby to rozważyć, jednak zignorowałam to i przytaknęłam.
- Dzięki wielkie. - Posłałam mu szeroki uśmiech. - W takim razie do zobaczenia po lekcjach. - powiedziałam i pomachałam jeszcze do niego gdy odchodziłam, ale on już był w swoim świecie. Co za uroczy chłopak, naprawdę miły. Naprawdę ciekawi mnie o czym są jego piosenki...

***

Reszta czasu spędzonego w szkole upłynęła mi na rozmyślaniu co powinnam powiedzieć Castielowi kiedy się z nim zobaczę. Pewnie mnie wyśmieje, że przychodzę do niego z taką głupotą. Eh... Trzeba to będzie szybko załatwić i mam nadzieję, że nie będę tego żałować.

***

Po lekcjach wpadłam na Nathaniela. On sam jeszcze nie zbierał się do domu co mnie zaciekawiło. No cóż, to pewnie przez obowiązki musiał tu tyle siedzieć, ale zdawało się, że jemu to niespecjalnie przeszkadzało.
- Byłem tak zabiegany, że nie zdążyłem ci powiedzieć, że ślicznie wyglądasz. - powiedział swoim ciepłym głosem. Moje policzki automatycznie lekko się zaróżowiły. Spojrzałam na swoją luźną, fioletową sukienkę sięgającą nieco nad kolana.
- Dzięki... - powiedziałam, a on tylko uśmiechnął się do mnie przyjacielsko i wrócił do pracy. Cieszyłam się słysząc ten komplement, to było naprawdę miłe uczucie. Ja natomiast skierowałam się za szkołę, gdzie ujrzałam Lysandra, co dziwne nie czekał na mnie tylko szedł w stronę bramy. Czyżby zapomniał? Od razu go dogoniłam i lekko szturchnęłam w ramię wyrywając go z zamyślenia.
- Hej, zapomniałeś o mnie? - zapytałam z uśmiechem. On za to zamrugał powiekami patrząc na mnie nieco zaskoczony. Po chwili jednak przypomniał sobie, że przecież miałam znim iiść do Casa.
- Ah, wybacz. Zupełnie wyleciało mi z głowy...
- Nie ma sprawy, każdemu się zdarza. 
Chłopak posłał mi ciepły uśmiech. Reszta drogi minęła spokojnie, a że jego kumpel nie mieszkał daleko to i szybko zleciało. Rozmawialiśmy o wszystkim co tylko nam przyszło do głowy, ale zauważyłam, że Lys i tak chodzi z głową w chmurach. Ciekawa jestem co czym tam sobie tak myśli. W końcu znaleźliśmy się pod drzwiami całkiem dużego domu. Lysander zapukał do drzwi. Najpierw raz, potem kolejny, ale nikt nie otworzył. W końcu zadzwonił dzwonkiem i po paru chwilach usłyszeliśmy jak ktoś otwiera drzwi. Przed nami stał zaspany Castiel. Chyba musiał się zdrzemnąć i w dodatku nie obudzić w zbyt dobrym humorze. Spojrzał na kumpla, a potem na mnie, ale nic nie powiedział tylko wpuścił nas do środka i wrócił do swojego pokoju rzucając się z powrotem na łóżko. Jaki gościnny... Ruszyliśmy za nim. Na ścianach były porozwieszane różne plakaty, gdzieś w kącie na stojaku była jego gitara i wzmacniacze. Ogólnie było to całkiem spore pomieszczenie. Było tam biurko, na którym było mnóstwo sprawnych i już nie zdolnych do użytku przedmiotów, dwie czarne pufy oraz stolik do kawy, drzwi do garderoby, kilka półek, telewizor i całkiem spore łóżko. Bałagan był tu trochę większy niż w reszcie domu, ale wcale nie taki spory jak można się było spodziewać. Okna były zasłonięte szarymi roletami, więc pomieszczenie wyglądało na ogólnie ciemne, ale to tylko kwestia ich odsłonięcia, pewnie wtedy zrobiłoby się o wiele jaśniej.
- Czego chcecie... Nie dacie się człowiekowi wyspać... - warknął chłopak przecierając twarz dłonią. Lysander wtedy spojrzał na mnie i uśmiechnął się porozumiewawczo po czym wyszedł z pokoju. To miło z jego strony, że zrozumiał że chciałabym pogadać z nim sama. Podeszłam do łóżka i usiadłam na brzegu.
- Uhm... Castiel... - mruknęłam cicho.
- Czego... - Cały czas miał ten nieprzyjemny ton głosu. Poza tym nawet na mnie nie patrzył, chyba był w złym humorze. Obrócił się do mnie plecami.
- Chciałam... Chciałam ci tylko podziękować za wczoraj. - powiedziałam niepewnie. W tamtym momencie chłopak zamarł i z początku wcale się nie odezwał.
- Jakbyś nie łaziła na zewnątrz o takiej godzinie to nie byłoby całego problemu. - rzucił, ale jego głos był nieco łagodniejszy niż wcześniej, czyli przyjął podziękowanie. No i to najważniejsze.
- Dobra, to ja już się będę zbiera... - nie dał mi dokończyć bo w jednej chwili chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do siebie. Innymi słowy teraz leżałam na nim przez co momentalnie się zarumieniłam.
- A kto powiedział, że cię wypuszczę? Przecież mówiłem ci wczoraj, że się policzymy... - zaśmiał się pod nosem. Ja natomiast nie umiałam wydusić z siebie ani słowa. - Poza tym chyba wisisz mi jakąś przysługę prawda?
W tej chwili się opamiętałam i spojrzałam na niego z oburzeniem.
- No nie wierzę. Czyli zrobiłeś to po to żeby mieć dłużnika? - rzuciłam. - Dobra, koniec tego dobrego, wracam do domu. - powiedziałam i spróbowałam się podnieść, ale natychmiast przewrócił mnie na plecy i przygwoździł do materaca. Nie mogłam się ruszyć, ani tym bardziej się odezwać. Czy on mnie prowokuje? Cholera... Roza miała rację, chce mnie owinąć w okół palca i wykorzystać... A może on po prostu taki jest i tyle? W tamtej chwili sama nie wiedziałam co myśleć, bo byłam zbyt zawstydzona. Castiel mocno zaciskał ręce na moich nadgarstkach przez co nawet nie mogłam się wyrwać. 
- Cas... Puść... - mruknęłam lekko drżącym głosem. Musiał się złościć za to jak go wczoraj potraktowałam.
- Tch... A gdzie ci się tak spieszy, co? - Gdy usłyszałam to pytanie wzięłam głęboki wdech.
- Muszę wracać. - powiedziałam już nieco pewniej, ale wtedy poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi.
- Nigdzie nie pójdziesz. - mruknął i lekko musnął ustami mój obojczyk. To było... Przyjemne? Może trochę... Zacisnęłam mocno powieki i odchyliłam głowę na bok, żeby nie patrzył na moje zarumienione policzki.
- Przestań... - wymamrotałam, ale nie zareagował na moje słowa. Na nowo przylgnął ustami w tamtym miejscu tylko że teraz zaczął mi robić tam malinkę. Dobra, dość. Tego już było za wiele. Zaczęłam się szarpać. Tak bardzo chciałam żeby mnie puścił i zostawił w spokoju. - Castiel... Dosyć. - powiedziałam stanowczo i spróbowałam go odepchnąć. Chłopak spojrzał na mnie lekko wkurzonym, ale i zaskoczonym wzrokiem. Co jest, czy on miał mnie za jakąś łatwą laskę? Wypraszam sobie przepraszam bardzo... Kiedy tak patrzył na mnie zdezorientowany zdążyłam się wyrwać. Wygramoliłam się spod niego i zeskoczyłam z łóżka. Od razu bez wahania wzięłam swoją torbę i pobiegłam do drzwi. Zanim jednak dobiegłam do wyjścia z domu ktoś złapał mnie za ramię.
- Puszczaj mnie! - zawołałam myśląc że to nie kto inny jak Cas i starałam się wyrwać. Znowu...
- Poczekaj... - usłyszałam ciepły głos Lysandra i zatrzymałam się. Popatrzyłam na niego. - Co się stało? Castiel coś ci zrobił?
- Nie... Ja... Muszę już wracać... - wyjąkałam. Chłopak natomiast po chwili pogłaskał mnie po policzku, założył mi kosmyk włosów za ucho i lekko się uśmiechnął.
- Nie przejmuj się, on taki już jest. Nie zrobiłby ci nic wbrew twojej woli... Wiem to, znam go za długo. - odparł cicho. Jego dotyk i głos był jakoś tak... Magicznie uspokajający. Ten chłopak był zupełnie inny niż Castiel. Taki spokojny i miły. A jego słowa... Może i miał rację? Nie wiem, sama nie wiem co powinnam teraz myśleć. Stałam tak chwilę i patrzyłam na niego zaszklonym wzrokiem po czym westchnęłam.
- Ja... Naprawdę muszę już iść. - powiedziałam, a chłopak od razu mnie puścił i pozwolił żebym już poszła. - Dzięki... - rzuciłam jeszcze i po chwili zniknęłam za drzwiami nie oglądając się za siebie.

sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział II

Ja nie wierzę... Naprawdę, nie wierzę. Skąd on się w ogóle tu wziął? I czy właśnie uratował mnie przed tamtym człowiekiem? No nieźle... Naprawdę mnie wystraszył i przez to wszystko serce waliło mi jak oszalałe i nie chciało się uspokoić. Nie specjalnie wiedziałam co powinnam w tej chwili zrobić, a że nie pozwolił mi się ruszyć ani odzywać to po prostu go posłuchałam. Zresztą i tak ciągle mnie trzymał jak wcześniej, więc nie wiele miałam do gadania. Co prawda miałam w pewnej chwili ochotę żeby zwyczajnie mu się wyrwać, ale on był za silny więc nawet jakbym chciała, nie miałabym żadnych szans. Kątem oka po prostu obserwowałam jego ruchy i to z jakim skupieniem patrzył na drogę. Nagle jak gdyby nigdy nic wciągnął mnie głębiej w cień i wtedy zrozumiałam co było tego powodem. Ten człowiek, który wcześniej za mną szedł właśnie teraz kierował się drogą tuż obok. Nie miał już w ręku noża, więc zapewne zauważył że mnie zgubił. Gdyby nie Castiel byłabym już pewnie martwa... Szczerze, to naprawdę odetchnęłam. Jakby nie patrzeć ten chłopak uratował mi właśnie życie.
Staliśmy tak jeszcze przez chwilę czekając aż ten mężczyzna się oddali, aż wreszcie czerwonowłosy odsunął rękę od moich ust i pozwolił mi na spokojnie wziąć oddech. Zaraz też uwolnił z uścisku mój nadgarstek więc odsunęłam się od niego o krok i głęboko odetchnęłam. Dopiero teraz obróciłam się w jego stronę i popatrzyłam w jego szare, przenikliwe oczy. Cas skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o ścianę budynku. Chyba oczekiwali, że się odezwę, problem w tym, że jak kompletnie nie miałam pojęcia co mogę z siebie wydusić.
- Skąd... Skąd się tu wziąłeś? - w końcu zdobyłam się żeby cokolwiek powiedzieć. Starałam się jakoś ogarnąć to wszystko, ale to nie było takie łatwe... W końcu chwilę temu byłam jeszcze zwierzyną łowną.
- Tch... Nie ma za co. - powiedział z ironią w głosie. No tak, racja. Chyba powinnam mu podziękować... Tylko że nie wiedziałam kompletnie jak się za to zabrać. - A ty co dziewczynko, nie wiesz że już po dobranocce? Powinnaś już dawno spać a nie szlajać się gdzie popadnie... - rzucił. Zupełnie zaniemówiłam i nie potrafiłam nic mu odpowiedzieć, a przynajmniej na początku.
- Powiedział ten dorosły... - mruknęłam tym samym tonem co i on, ale od razu ugryzłam się w język.
- No ładnie, ładnie. Ktoś tu się stawia, co? - zapytał a na jego twarz wrócił ten typowy, cwany uśmieszek. Nagle się do mnie zbliżył i założył mi kosmyk włosów za ucho. A ja tylko stałam. Stałam i patrzyłam w jego szare oczy nie mając pojęcia co mam zrobić.
- Uch.... Ja... Muszę już wracać i w ogóle. - powiedziałam spokojnie i odsunęłam się o krok po raz kolejny. Na moje nieszczęście to przejście było na tyle wąskie, że wpadłam na ścianę budynku. Szybko jednak się ogarnęłam i wydostałam się stamtąd. Od razu odetchnęłam i rozglądając się na wszystkie strony ruszyłam w kierunku domu. Na całe szczęście tamten człowiek zniknął, więc raczej byłam bezpieczna. Mimo to po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za kołnierz.
- Nigdzie nie idziesz, a przynajmniej nie sama. Jak znowu ktoś za tobą polezie to sobie nie poradzisz. - usłyszałam głos Castiela. Zamrugałam powiekami, ale nie śmiałam zaprzeczyć, ani się zbuntować. Chyba chciał mi przez to przekazać że ma zamiar mnie odprowadzić, ale zrobił to bardziej po swojemu. Właściwie, to mi to nie przeszkadzało. To miło z jego strony, że nie chce żeby znów mnie ktoś napadł.
- Ja sobie nie poradzę? Może nie wyglądam ale umiem porządnie walnąć jak trzeba. - zaśmiałam się pod nosem. Chyba nie mogłam się powstrzymać żeby to powiedzieć.
- Dobra, dawaj pokaż co potrafisz. - zaśmiał się kpiąco. Stanął przede mną i rozłożył ręce chcąc mi przekazać żebym uderzała gdzie chcę. Przyjrzałam mu się przekręcając głowę na bok. Naprawdę rozważałam, żeby mu przyłożyć. A skoro sam tego chciał... Z początku po prostu stałam zwyczajnie na niego patrząc. Wsunęłam dłonie do kieszeni spodenek. W końcu, kiedy zauważyłam że na nowo zaczął się śmiać i już miał coś powiedzieć po prostu kopnęłam go mocno między nogi. Chłopak chyba wcale się tego nie spodziewał i mimowolnie się pochylił. Znów chciał się odezwać, ale zrobiłam to pierwsza.
- Pff... Ciesz się że nie mam glanów. Dopiero wtedy by bolało. - powiedziałam z nutą kpiny w głosie. Dostrzegłam że zaczął na nowo śmiać się pod nosem. Chyba był w dobrym humorze. W zbyt dobrym humorze. Ostatecznie obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu. Mimo wszystko dobrze wiedziałam, że Cas idzie za mną. I tak chyba wolał mnie odprowadzić, ale to było miłe z jego strony jakby nie patrzeć. Dopiero teraz do mnie dotarło że właśnie mu przywaliłam i to już na początku znajomości... Świetnie, brawo ja. Ale szczerze, to chyba mu się należało za takie nabijanie się że mnie...
W końcu udało mu się mnie dogonić, ale reszta drogi minęła nam w ciszy. Zwłaszcza przez fakt, że nie do końca wiedziałam co mogę mu powiedzieć. Ale nie sądzę żeby był na mnie zły czy coś w tym rodzaju. Po prostu chyba zaskoczył go fakt, że faktycznie byłam w stanie go zwyczajnie walnąć. Gdy dotarliśmy pod mój dom i już stałam przy drzwiach z kluczem Castiel podszedł do mnie i staną za mną. Momentalnie poczułam jego oddech na karku, więc z pewnością musiał się pochylić.
- Do zobaczenia jutro... Wtedy się policzymy - powiedział cicho i zaśmiał się po czym odsunął. To trochę zabrzmiało jak groźba, ale nic nie odpowiedziałam. Otworzyłam drzwi, ale wchodząc do domu obejrzałam się jeszcze na krótką chwilę. Castiel był już dość daleko i chyba szedł już do siebie. A może nie? A kto go tam wie... Westchnęłam cicho i ostatecznie zniknęłam za drzwiami. Od razu zdjęłam buty rzucając je gdzieś w kąt i pognałam na górę do swojego pokoju. Rodziców chyba jeszcze nie było, zresztą nie specjalnie mnie to obchodzi. Nie miałam siły żeby o nich teraz myśleć. Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam w poduszkę. Nie rozumiem tu czegoś... Dlaczego spodobał mi się ktoś taki? Zapewne mnie wykorzysta, tak jak mówiła Roza, a nie chcę tego. Potrzebuję kogoś kto będzie obok cały czas. A zresztą, ten związek i tak nie miałby prawa istnieć. Z pewnością kogoś sobie znajdę.... Prawda? Oby. Na ten moment niestety moje myśli utknęły przy Castielu i zapewne tak prędko się ich bie pozbędę... Zwłaszcza przez to co się dzisiaj wydarzyło, a było tego sporo. Dużo różnych emocji, niekoniecznie złych i niekoniecznie tych dobrych. Wszystko zmieszało się ze sobą... Obym tylko dożyła jutra. Na samą myśl o tym zaśmiałam się cicho. To z pewnością nie będzie łatwa noc...